Do Taszkientu dojeżdżamy około godziny 16. Wysiadamy na bazarze Chorsu. Chcemy jeszcze pospacerować po tej części stolicy. Tylko najpierw musimy zostawić gdzieś bagaże. Idziemy do hotelu Chorsu, ale okazuje się że niewiele z niego pozostało. Jest zdecydowanie nie czynny. Idziemy więc do hostelu leżącego nieopodal. Tam właściciel mówi nam że nie możemy zostawić bagażu bo miał kiedyś nieprzyjemności z tego powodu. Zjawiła się jakaś kontrola i coś im nie pasowało. Kieruje nas na lotnisko gdzie wg niego możemy zostawić nasze bagaże. Jedziemy tam autobusem miejskim. Wchodzimy na lotnisko (po jednej kontroli przy wejściu na teren lotniska i drugiej przy wejściu do budynku lotniska) i nie możemy się z nikim dogadać. My nie mówimy po rosyjsku, a druga strona nie mówi po angielsku. Kończy się na tym że przechowalni bagażu nie znajdujemy i od godziny 18 czekamy na lotnisku na nasz lot, który mamy o godzinie 3 nad ranem. Gdy zbliża się godzina naszego odlotu zbieramy się do „odbębnienia” wszystkich formalności paszportowych. Wszystkich kontroli od momentu przyjazdu na lotnisko do wejścia do samolotu naliczyliśmy 9 sztuk. Dużo. O godzinie 3 planowo odlatujemy w pełni zapełnionym samolotem do Moskwy.