Dziś czeka nas przejazd do Samarkandy. Najpierw jednak idziemy zrobić zakupy ceramiki. Jest naprawdę ładna. Kupujemy parę talerzyków, czarek i miseczek i idziemy pieszo na autobus. Dochodzimy do dworca, gdzie autobus znajduje nas sam a właściwie naganiacz, który wykrzykuje że niby 10 000 sum. Cena ok. Później okazuje się że 15 000 sum. Taki chwyt marketingowy. 260 km pokonujemy w 5 godzin z przerwą na obiad w przydrożnej czajchanie. Dojeżdżamy do Samarkandy na dworzec autobusowy obok obserwatorium astronomicznego Ulugbek. Do centrum idziemy pieszo. Przechodzimy obok kompleksu mauzoleów Shah-I-Zinda, meczetu i mauzoleum Bibi-Khanym i jesteśmy na głównym deptaku. Kierujemy się do hostelu Bahodir. Wg przewodnika jest to miejsce gdzie spotykają się backpackerzy z całego świata. Rzeczywiście jest tu wiele osób z różnych stron świata. Fajny klimat. Nie ma jednak dla nas miejsca, lecz brat właściciela ma hotelik nieopodal, który też daje rade. Za 10 dolarów od osoby dostajemy niezły pokój, tarasik, internet i wypasione śniadanko. Na obiad idziemy do hostelu Bahodir, gdzie za 3 dolary dostajemy porządny Plov, chleb, owoce i herbate, którymi najadamy się do syta. Wieczorem gramy w karty na tarasie.