Po porannej jajecznicy znowu robimy spacerek po Ferganie. Idziemy na chwile na internet do kafejki (1 000 sum/godz.). Zahaczamy o pocztę żeby wysłać kartki i idziemy do parku. W parku robimy rundę na diabelskim młynie. Później ogólnie się włóczymy. Mamy ochotę na piwko, więc szukamy jednej z knajp z przewodnika. Okazuje się że knajpka już nie istnieje. Przewodnik LP „Central Asia” nie jest za bardzo na czasie w porównaniu z tym co jest, a czego już nie ma w Ferganie. Wracamy więc do restauracji, w której byliśmy wczoraj. Siedząc w niej jesteśmy świadkami małej kolizji drogowej.
Na kolację wracamy do „naszego” mieszkania i jemy ją ze świeżo przybyłymi: Japonką i Belgiem popijając ostrą uzbecką wódką za całe 7 000 sum za 0,5l.